Dzisiejszej nocy doszło do niespodziewanego tąpnięcia kursu funta względem najsilniejszych walut (tzw. flash crash). Nowe minima mogą szokować, bo na niektórych wykresach funt zbliżył się do wyceny 1.10974 za dolara, czy 0.92946 za euro. W stosunku do złotego funt był wyceniany na 4,56, obecnie funt nieco odrobił stratę i kosztuje 4,75, co i tak jest najniższym poziomem od 5 lat.
Niektórzy tąpnięcie to tłumaczą błędami systemu zleceń i niską płynnością na rynku, która występowała na godzinę przed otwarciem giełd w Azji. Jednak gdyby tak było, to kurs funta wróciłby do stanu poprzedniego, a tak się nie stało. Być może kolejna wyprzedaż była planowana i uruchomiła się dość przypadkowo, przy niskiej płynności, co spowodowało lawinę kolejnych zleceń sprzedaży. Zanotowane minima będą teraz drogowskazem dla trendu spadkowego. A ten pozostanie raczej stabilny, szczególnie biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, czyli ogłoszenie formalnej daty Brexitu i rozpoczęcia negocjacji, a także wypowiedź Francoisa Hollande’a, opowiadającego się za twardymi negocjacjami z Londynem. Prawdopodobnie Wielka Brytania nie będzie mogła liczyć na specjalne warunki handlu z UE, a Londyn przestanie być europejskim centrum finansowym. Dane z brytyjskiej gospodarki też nie pomagają funtowi, a być może konieczna okaże się kolejna obniżka stóp procentowych przez Bank Anglii.
Niski kurs funta powinien jednak w dłuższej perspektywie sprzyjać brytyjskiej gospodarce, wspomagając eksport i zatrzymując inwestycje w kraju. Jest także niekorzystny dla czasowych imigrantów zarobkowych, którzy byli przecież głównym powodem brexitu.