Amerykańska gospodarka próbuje się rozkręcić, ale wciąż napotyka nowe przeszkody, przede wszystkim o charakterze politycznym. Kiedy już wydawało się, że jest na dobrej drodze, po uchwaleniu przed świętami Bożego Narodzenia reformy podatkowej, przyszedł cios ze strony Senatu w postaci nieuchwalenia prowizorium budżetowego. Oznacza to słynny już Shutdown, czyli „zamknięcie rządu”.
Shutdown to rzecz jasna nie pierwszyzna dla obywateli USA, takie przypadki zdarzają się dość często w historii, jednak teraz przychodzi w momencie dość delikatnym dla sytuacji gospodarczej. Nie dość, że wyjątkowo sroga zima daje się amerykanom we znaki, to jeszcze nie będą mogli w pełni korzystać z własnej administracji, a podwykonawcy rządowi zostaną zawieszeni w czynnościach. Na bezpłatne urlopy odesłanych zostanie około 800 tysięcy z ponad dwóch milionów pracowników służby cywilnej. Jak to wpłynie na i tak słabsze ostatnio dane z amerykańskiej gospodarki? Na pewno nie najlepiej.
Dolar nie ma ostatnio dobrej passy, osłabia się do euro, po plotkach jakoby rząd Chin zdecydował się zaprzestać skupu amerykańskiego długu, a także wskutek oczekiwań, co do zacieśnienia polityki monetarnej przez ECB. Każde kolejne wydarzenie, mogące negatywnie wpłynąć na kondycję amerykańskiej gospodarki, będzie powodowało presję sprzedażową na amerykańskiej walucie. Dla Trumpa i jego administracji to nie problem, słaby dolar może być dodatkowym paliwem dla gospodarki w dłuższej perspektywie. Dla Europy taki scenariusz nie jest zbyt korzystny, może bowiem spowodować wyhamowanie dotychczasowych wzrostów.