Wygląda na to, że paliwo do wzrostów cen akcji wyczerpało się i inwestorzy przystąpili do etapu realizacji zysków z kilkumiesięcznego solidnego odreagowania covidowych wiosennych spadków. Zbiega się to w czasie z narastającą drugą falą epidemii koronawirusa.
Pytanie brzmi, czy kolejna fala spadków będzie równie duża jak pierwsza, czy to tylko korekta wzrostów i indeksy powrócą niebawem do odrabiania covidowych strat? Na wykresie tygodniowym WIG20 widać, że spełnia się scenariusz, zakładany już od lipca, czyli opuszczenie dołem wielotygodniowej konsolidacji. Pierwsze wsparcie znajduje się na poziomie 1650 pkt i jeśli wytrzyma, to będzie to tylko zwykła korekta, z jaką musimy mieć do czynienia.
Gdyby jednak to wsparcie pękło, otwiera się droga do poziomu 1500 pkt, a następnie do covidowego dołka. Ten negatywny scenariusz może zrealizować się w razie wystąpienia czynników ryzyka, takich jak kolejne lockdowny, nawet jeśli ominą Polskę, ale będą w kluczowych państwach UE, takich jak Niemcy, czy Francja. Istotnym czynnikiem ryzyka, który pojawił się ostatnio jest kryzys w koalicji rządowej. Wcześniejsze wybory i niepewność z tym związana mogłyby spowodować odwrót inwestorów zagranicznych z polskich aktywów. Nie napawają optymizmem również ostatnie dane o produkcji przemysłowej, która nie wraca do poziomów sprzed pandemii. Wolniejsze tempo powrotu do normalności, odzwierciedlone w kolejnych danych, może także posłużyć za impuls spadkowy. Ryzyko jest więc spore i warto poczekać z angażowaniem kapitału na wyraźny sygnał kupna.