Rada Polityki Pieniężnej nie zwalnia tempa i po raz kolejny podnosi stopy procentowe, tym razem aż o 75 p.b. To druga z rzędu podwyżka stóp procentowych i znów zaskakująca rynek, który oczekiwał wzrostu stóp o 50 p.b. Rada wyraźnie przestraszyła się narastającej inflacji i przyjęła jastrzębią retorykę. Nie podziałało to zbyt krzepiąco na złotówkę, która tylko przez jeden dzień umacniała się do głównych walut, by już następnego dnia powrócić do miejsca sprzed podwyżki.
Prezes Glapiński jeszcze nie tak dawno mówił, że wzrost inflacji jest przejściowy, wywołany czynnikami podażowymi i podwyższenie stóp procentowych byłoby szkolnym błędem, prowadzącym do stłumienia wzrostu gospodarczego. Okazało się, że ten szkolny błąd Rada popełniła już drugi miesiąc z rzędu, a inflacja znajduje się w stabilnym trendzie wzrostowym i nie są to żadne przejściowe zawirowania. Prezes Glapiński chwali się swoim wybitnym zespołem analitycznym, który interpretuje napływające z gospodarki dane, a przecież wystarczy znać podstawowe prawa ekonomii, żeby przewidzieć skutki dodruku pieniądza na wielką skalę (po raz pierwszy w polskiej historii). Inflacja zapewne nie wyhamuje od tych mocno spóźnionych podwyżek stóp procentowych, szczególnie że nowy rządowy program gospodarczy przewiduje kolejny zastrzyk gotówki dla milionów obywateli, aby mogli konsumować jeszcze więcej coraz droższych towarów. Rośnie też pensja minimalna, a z nią presja na podwyżki dla lepiej zarabiających. No bo kto chce zarabiać minimalną albo tylko nieco powyżej? Marne więc szanse na spadek inflacji, Rada będzie musiała się bardziej postarać, może nawet cały przyszły rok to nieustanne podwyżki stóp i poziom dużo powyżej tego sprzed pandemii. Trzeba przygotować się na osłabienie polskiej waluty i załamanie rynku akcji.