GUS podał dane o bezrobociu w styczniu, jest ono w tym miesiącu najniższe od 26 lat, pomimo jego niewielkiego wzrostu w porównaniu z grudniem. Wskaźnik ten wyniósł 8,7 % i był o 0,4 % wyższy niż w grudniu. W porównaniu ze styczniem ubiegłego roku spadek bezrobocia wyniósł 1,5 %.
Niestety spadające bezrobocie nie zachęca Polaków do pozostawania w kraju i podejmowania pracy, z raportu grupy Paylab wynika, że prawie połowa obywateli (47 %) jest gotowa wyjechać do pracy za granicę. Natomiast kolejne 22 % rozpatruje taką możliwość przy sprzyjających warunkach. Jedynie co trzeci Polak całkowicie wyklucza emigrację ekonomiczną. Te dość zastraszające dane w połączeniu ze spadkiem bezrobocia mogą wskazywać na niedaleką zapaść na rynku pracy w Polsce. Tę zapaść już widać wśród specjalistów, „brain drain” dotyka nasz kraj niemal najbardziej w Europie (wyprzedza nas tylko Litwa). A przecież to właśnie wysoko wykwalifikowani pracownicy zapewniają dynamiczny rozwój i wysoki poziom innowacyjności każdej gospodarki.
Raport Paylab pokazuje, że wciąż największą motywacją do wyjazdu pracowników są wyższe zarobki za granicą. Nic dziwnego, skoro wykwalifikowana kadra typu: nauczyciele (także ci akademiccy), pielęgniarki, policjanci, strażacy czy młodzi lekarze są opłacani gorzej niż pracownicy dyskontów spożywczych. To problem do tej pory nierozwiązany przez wszystkie lata od początku transformacji, ale obecnie przybiera kuriozalne rozmiary. Odpływ zaś specjalistów może skutkować zahamowaniem rozwoju gospodarczego i poważnymi konsekwencjami społecznymi. Żaden plan rozwoju nie uda się bez wykwalifikowanej kadry, czy to w służbie zdrowia, czy w szkołach i na uczelniach. Na razie niestety nie widać żadnych pomysłów na rozwiązanie tego problemu. Dlatego ekscytacja samym niskim poziomem bezrobocia jest dość płytka i krótkowzroczna. Zwiększająca się dynamika spadku bezrobocia oznacza bowiem coraz bliższą katastrofę dla polskich firm i instytucji, przy biernej postawie rządu w tej sprawie.