Banki są ostatnio na cenzurowanym, za sprawą podwyżek stóp procentowych otrzymały dodatkowe zyski, a to nie podoba się wielu osobom. Ciężar walki z inflacją został przerzucony na barki dłużników, których raty kredytów poszybowały w górę o kilkadziesiąt procent. Procedowana ustawa o wakacjach kredytowych ma wspomóc kredytobiorców i kosztować banki kilkanaście miliardów złotych w ciągu dwóch lat. Odbije się to na zysku banków i spowoduje ich gwałtowną wyprzedaż, co z kolei może doprowadzić do jeszcze większego załamania notowań giełdowych.
Nie od dziś wiadomo, że to banki są motorem napędowym GPW, wynika to z konstrukcji poszczególnych indeksów i wagi w nich największych banków. Bez dobrej kondycji sektora bankowego nie ma mowy o wzrostach i poprawie ogólnego sentymentu. NBP zrobił bankom niedźwiedzią przysługę, z jednej strony podwyżki stóp procentowych spowodowały polepszenie ich wyników, a z drugiej – wywołały powszechną krytykę umów kredytowych indeksowanych według stawki WIBOR. Politycy rzecz jasna musieli zareagować, aby bronić swój elektorat i nie być posądzonym o sprzyjanie bogatym korporacjom. Uchwalają więc prawo, które może być bardzo kosztowne dla banków, ale łagodzące skutki podwyżek stóp procentowych dla kredytobiorców. Nie najlepszy to czas na takie rozwiązania, patrząc na wykres WIG20.
Indeks po kilkutygodniowej korekcie powrócił do spadków i znajduje się pod oporem na wysokości zniesienia fibo 38,2%. Jeśli opór wytrzyma, to otworzy się droga do okolic minimów z jesiennego załamania indeksu w 2020 roku na wysokości 1528 pkt. Wówczas to właśnie banki nadały ton odbiciu i dalszej hossie, tym razem może nie starczyć im sił, co zapowiada większe problemy w tych okolicach.