Od kiedy Donald Trump został wybrany prezydentem Stanów Zjednoczonych, dolar niepodzielnie panuje na rynkach walutowych. Euforii nie ma wręcz końca, a jest ona jeszcze podsycana przez dane makro i wystąpienia członków FEDu.
Większość ekspertów spodziewała się, że wygrana Trumpa zatrzęsie rynkami finansowymi niczym Brexit i będzie miała miejsce wyprzedaż amerykańskich aktywów. W trakcie kampanii prezydenckiej dolar reagował dość gwałtownie na informacje o topniejącej przewadze Clinton, a umacniał się, gdy sondaże dawały jej wyraźne prowadzenie. W trakcie liczenia głosów, gdy Trump zdobywał kolejne stany, dolar zaczął mocno spadać, kontrakty na indeksy światowych giełd również. Jednak wszystko diametralnie zmieniło się po pierwszym przemówieniu Trumpa, które wygłosił już jako zwycięzca wyborów. Jego wyjątkowo spokojny ton i wyważone słowa uspokoiło rynki, a dolar zaczął swój rajd.
Aktualnie dolar jest wyceniany na 1,062 euro i 1,241 funta, złotówka w stosunku do dolara jest najsłabsza od 14 lat i jej kurs wynosi 4,17. Jest to spowodowane umacnianiem się dolara do euro, ale również słabnącą złotówką, która traci nie tylko do dolara, ale nawet do euro. Rynki wschodzące są w odwrocie, strumień pieniędzy zaczął płynąć do Stanów Zjednoczonych, w których zapowiada się gospodarcze prosperity i zacieśnianie polityki monetarnej. Eksperci oceniają, że reformy Trumpa mogą stymulować wzrost gospodarczy, a tym samym inflację, która spowoduje, że FED zacznie szybciej podnosić stopy procentowe. Dolar stanie się wówczas najsilniejszą światową walutą, dystansując euro i funta. Dla gospodarek wschodzących będzie to zła wiadomość, gdyż ich zadłużenie i jego koszty obsługi wzrosną. Polska może mieć z tego powodu kolejne problemy.