FOMC, czyli Federalny Komitet ds. Otwartego Rynku, dokonał pierwszej w tym roku podwyżki stóp procentowych, podnosząc je o 0,25pkt bazowych. Ruch ten był od dawna oczekiwany przez rynek i wliczony już w cenę koszyka walut. Istotniejszą informacją były przewidywania FOMC, dotyczące przyszłorocznej polityki monetarnej i zaplanowanie w niej aż trzech kolejnych podwyżek stóp procentowych. Na tę informację rynek zareagował umocnieniem już i tak mocnego dolara.
Amerykańska waluta już od wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich była niezwykle mocna, ze względu na możliwą realizację jego programu wyborczego, w którym zapowiadał szerokie inwestycje, mające doprowadzić do przyspieszenia ożywienia gospodarczego. Dodatkowym impulsem dla dolara była postawa EBC, wydłużającego program QE i tym samym osłabiającego europejską walutę. Wynik włoskiego referendum także nie pomógł strefie euro, może oznaczać spore problemy dla włoskiej gospodarki. Przy założeniu, że FED będzie zacieśniał politykę monetarną, a stopy procentowe pozostałych silnych gospodarek nie zmienią się, dolar może osiągnąć w dłuższej perspektywie swoje historyczne maksima.
Co to oznacza dla światowej gospodarki? Bezapelacyjną dominację Stanów Zjednoczonych i jej waluty, a co za tym idzie możliwość dodrukowywania pieniędzy przez FED i zwiększania długu przez amerykański rząd. Dzięki temu USA będą miały więcej funduszy na inwestycje i rozwój, co spowoduje jeszcze szybszy wzrost ich PKB. Naturalnym poszkodowanym w tej sytuacji będzie Unia Europejska i Japonia, które pomimo utrzymywania zerowych, bądź ujemnych stóp procentowych i programów QE, zmagają się z deflacją i niskim tempem przyrostu PKB. Prawdopodobnie ich kawałek światowego tortu jeszcze się skurczy. Klęska Europy będzie także klęską Polski. Czy jedyny dla nas ratunek jest w dotrzymaniu obietnicy przez Trumpa o zniesieniu wiz dla Polaków?