W piątek 13-go miała nastąpić aktualizacja ratingu polskiego długu przez dwie czołowe agencje, Fitch i Moody’s. Nastroje analityków i ekonomistów przed tym wydarzeniem były optymistyczne, uważali, że agencje nie zmienią ratingu, co najwyżej mogą zmodyfikować jego perspektywę. Ostatecznie aktualizacji dokonała tylko Fitch, pozostawiając rating i jego perspektywę bez zmian. Moody’s po raz kolejny zrobiła unik i wycofała się z oceny.
W uzasadnieniu swojej decyzji Fitch wskazuje na solidne podstawy polskiej gospodarki, utrzymujące się wysokie tempo wzrostu gospodarczego, zdrowy system bankowy, spodziewany napływ inwestycji ze środków UE, redystrybucję środków w postaci programu Rodzina 500+, a także spadające wskaźniki bezrobocia.
Analitycy Fitch zauważają jednak, że przewidywalność i klimat polityczny uległ pogorszeniu, a reformy rządu napotykają na krytykę w kraju i za granicą. Agencji nie umknął też ostatni spór o głosowanie nad ustawą budżetową i protesty opozycji, która przez prawie miesiąc okupowała salę sejmową.
Możliwe zmiany w ratingu agencja uzależnia od utrzymania deficytu budżetowego na poziomie 3% PKB i planowanego tempa wzrostu gospodarczego. Pozytywny efekt mogłoby przynieść zredukowanie zadłużenia zagranicznego i napływ kapitału inwestycyjnego.
Reasumując, agencja Fitch nie dopatrzyła się niczego niepokojącego, co mogłoby zachwiać wiarygodnością kredytową naszego kraju. Bilans budżetu i tempo wzrostu PKB są tu kluczowymi wskaźnikami. Jeśli rząd będzie pilnował tych parametrów, to nawet napięta sytuacja polityczna nie będzie w stanie zaszkodzić naszemu długowi. Co jest zrozumiałe pod względem ekonomicznym, liczą się bowiem twarde dane, a nie bilans krzyków na ulicy czy w mediach.