Ostatnie tygodnie na rynku w Warszawie nie były łaskawe dla inwestorów, mieliśmy do czynienia z klasyczną realizacją zysków pod wyniki za cały rok. Indeks WIG 20 zaliczył spadek z poziomu 2478 pkt w okolice 2120 pkt. Obecnie trwa korekta tego ruchu, która może przybrać postać flagi i oznaczać kontynuację spadków. Co istotne, indeks konsoliduje się pod ważnym poziomem fibo i wydaje się, że potencjał spadkowy nie został jeszcze wyczerpany.
Szansą dla obozu byków może być tzw. „efekt stycznia”, czyli solidny zielony początek roku. Ma to związek rzecz jasna z otwieraniem pozycji przez fundusze, które w końcówce roku prowadzą optymalizację podatkową i sprzedają część stratnych pozycji. Jednak sytuacja na rynkach światowych wciąż jest niepewna, za sprawą nowej fali pandemii, wywołanej przez omikrona, planowanych podwyżek stóp procentowych przez FED, a także spowolnienia w Chinach i braków w łańcuchach dostaw. Indeksy nie mają też już wiele miejsca na wspinaczkę, mocniejsza korekta nie byłaby dla nikogo wielkim zaskoczeniem. Polskie problemy z inflacją, kosztami energii, czy brakiem wykwalifikowanej kadry w wielu branżach są na tym tle jeszcze dodatkową rysą, która może zniechęcać inwestorów. Wielka wyprzedaż akcji nie jest tu największym problemem, bo tanie akcje znajdą na pewno chętnych, znacznie gorzej będzie, jeśli indeksy popadną w marazm, czyli długoterminowy trend boczny, z niewielkimi wahaniami, o niskich obrotach. Wówczas powtórzy się sytuacja z lat 2012-2015, gdy giełdę lepiej było omijać.