Na konwencji PiS, prezes partii Jarosław Kaczyński ogłosił, że program Rodzina 500 plus będzie rozszerzony na każde dziecko, bez kryterium dochodowego. Oznacza to wydatek dodatkowych 20 mld zł z budżetu i łączny koszt programu na poziomie 40 mld zł.
Aktualny budżet nie przewiduje spełnienia tej zapowiedzi, która ma zostać zrealizowana już od 1 lipca. Jednak mamy obecnie rok wyborczy i wszystko jest możliwe, choćby miało to być na kredyt. Niekoniecznie rzecz jasna tak być musi, w samym tylko styczniu dochody budżetowe wzrosły o 6,6 mld zł, więc do 10 mld zł, potrzebnych na ten rok jest już niedaleko. Problem w tym, czy wzrost dochodów podatkowych będzie się utrzymywał przez kolejne miesiące, przy spowalniającej gospodarce. Plan rządu jest zapewne taki, aby w drugiej części roku zwiększyć konsumpcję, która kompensowałaby hamującą gospodarkę. Dodatkowe środki pozwolą utrzymać solidny wzrost gospodarczy na najbliższy rok-dwa i być może przetrwać zadyszkę światowej koniunktury. Ryzykowna to gra, bo jeśli rząd przeliczy się w oczekiwaniach, a spowolnienie okaże się poważniejsze, to grozi nam przekroczenie 3% deficytu budżetowego i spore problemy gospodarcze. Utrzymywanie tak wysokich sztywnych wydatków budżetowych w sytuacji kryzysu, może skutkować narastającym długiem publicznym.
Jest jeszcze jeden problem, z którym rząd będzie musiał sobie poradzić, a mianowicie – spirala roszczeń społecznych. Inne grupy społeczne, niedowartościowane i marginalizowane, zaczną dopominać się o podwyżki płac i dodatkowe świadczenia. Przed wyborami nie wypada odmawiać i zaostrzać konfliktów, więc rząd zapewne będzie hojny. Skutki takiej polityki widzieliśmy już w Grecji i Wenezueli.